Trzecia edycja Warsaw Tattoo Convention odbyła się równo tydzień przed otwarciem Ferajny.
Na pierwszej byliśmy prywatnie, na drugiej z ButterCut i BeardShop, a na trzeciej z Ferajną. Oj był zapieprz. Pierwszy dzień w pełnym składzie, w drugim Adrian i Michał przyjęli po tatuażu.
Tej imprezie zawsze towarzyszy dużo dobrej energii. Zapach detolu i nieustanne bzyczenie maszynek każdego podkręca na swój sposób. Sam poziom organizacji imprezy oraz różnorodność artystów z całego świata powodował, że chętnie usiedlibyśmy u jednego z tatuatorów na dłużej. My wiadomo, byliśmy w robocie, ale znaleźliśmy czas aby zwiedzić wszystkie stanowiska, wyskoczyć pod scenę, przybić piątki i pogadać z przyjaciółmi ze świata tatuażu.
Klientela jaka nam się trafiła – 10! Tylu pozytywnych ludzi w dwa dni już dawno nie spotkaliśmy! Pozdrawiamy Was serdecznie. Pochwałka należy się również organizatorom i prowadzącym. Bądźcie pochwaleni! Niech konwencja rośnie w siłę.